Powrót na pokład jachtu zawsze bardzo mnie cieszy i wyzwala we mnie ogrom pozytywnej energii. W tym roku wyjątkowo mało czasu spędziłam na Katharsis II, razem zaledwie kilka tygodni. Teraz odczuwam to szczególnie i tym bardziej raduje mnie każda chwila na morzu.
Z początkiem października przylecieliśmy na Madagaskar. Jacht z nowymi żaglami, wyszorowany i wypolerowany – czekał gotowy do rejsu. Dla Katharsis II będzie to kolejny długi przelot przez ocean. Dla mnie będzie to test przed wyprawą dookoła Antarktydy, na którą ruszamy w grudniu.
Ostatnie kilka miesięcy to trudny czas dla mojego organizmu. Ciężkie terapie dały mi się mocno we znaki. Kondycję fizyczną intensywnie odbudowuję od kilkunastu tygodni, jednak sporo jest jeszcze do nadrobienia. Wciąż słabo znoszę upały i szybko się męczę, ale myślę, że z każdym tygodniem będzie lepiej. Upały, skoro płyniemy ku Antarktydzie, szybko się skończoną, więc tym nie powinnam się już przejmować. A siły…. Zobaczymy. Muszę sprawdzić na co mnie stać, na co pozwoli mi mój organizm.
Teraz czeka nas rejs z Madagaskaru do Kapsztadu. 2400 mil morskich do pokonania, czyli dobre dwa tygodnie płynięcia, nie licząc ewentualnych postojów. Będziemy żeglować w trzyosobowym składzie: Mariusz – kapitan, Olka Magoniówna, wesoły i dobry kompan z poprzednich rejsów oraz ja – doświadczony załogant, tyle że po chemioterapii, radioterapii i operacji wycięcia guza, od której minęło zaledwie 10 miesięcy.
Początkowy, krótki etap, to spokojna żegluga wzdłuż Madagaskaru. Potem trzeba będzie wyjść w głąb Kanału Mozambickiego. Wiem z doświadczenia, że tam warunki potrafią być naprawdę ciężkie. Równo rok temu doświadczyliśmy tego z Mariuszem w trakcie rejsu z Seszeli do RPA. Obecnie mamy trochę więcej czasu niż przed rokiem. Nie będziemy pokonywać całej trasy do Kapsztadu non-stop. Ewentualne sztormy, jeśli się uda, planujemy przeczekać u wybrzeży Afryki.
Spokojny port Hell-ville przy Nosy Be, gdzie Katharsis II kotwiczyła przez ostatnie dwa miesiące, opuściliśmy w środę – 11 października 2017 roku. Najpierw pożeglowaliśmy do oddalonej o kilkanaście mil zatoki Russian Bay, a następnie przez Wyspy Radama do kolejnej pięknej zatoki – Moramba Bay. Przed opuszczeniem Madagaskaru chcieliśmy jeszcze zobaczyć baobaby. Mariusz wyczytał w przewodniku żeglarskim, że 100 mil na południe od Russian Bay w Zatoce Moramba można zobaczyć te słynne i niezwykłe afrykańskie drzewa. Kotwicę rzucaliśmy w promieniach zachodzącego słońca. Moramba Bay to głęboko wchodząca w ląd zatoka, wzdłuż brzegów której rozsiane są niewielkie wysepki, przypominające kształtem maczugi lub wielkie purchawki. Wysepki, jak i stały ląd (czyli Madagaskar) porośnięte są bujną roślinnością, nad którą królują właśnie baobaby. Miejsce jest wprost przepiękne. Po dniu spędzonym w krainie baobabów, w niedzielny poranek 15 października 2017 opuściliśmy Moramba Bay i pożegnaliśmy brzegi Czerwonej Wyspy. Jestem znowu na morzu.
Hania
Z pokładu s/y Katharsis II, 15.10.2017, Kanał Mozambicki